
Kolejna okazja będzie za rok:
Z wielu cieszyńskich bajek wiemy o wielu skarbach ukrytych w cieszyńskiej ziemi.
Zwykle jednak dostać się do nich nie można – strzegą ich siły nieczyste!
Zwykle – z wyjątkiem Wielkiego Piątku. Na ów dzień siły nieczyste moce swe tracą:
„we Wielki Pióntek diaboł przestanie mieć moc nad pinóndzami za to, że Judasz Pana Krysta zaprzedoł za pinióndze”! – mówi nam miejscowe podanie*.
I skarby można sobie zabrać. Ot tak.
Albo i z drobnymi komplikacjami.
Przede wszystkim, kiedy znajdziesz już skarby, za nic się nie odzywaj.
Mogą się dziać cudy: będzie wiatr, będzie ogień, garbaty skrzat będzie pchać taczki na połowie koła, elegancki pan przyjedzie czarnym powozem zaprzężonym w trójnogie konie i zapyta o drogę na Bogumin…
Gymba na kłódkę, ani mru-mru! To wszystko diabelskie sztuczki!
Jeśli się odezwiesz się, to skarb się straci, a ty ockniesz się w Wielką Sobotę dwadzieścia kilometrów dalej.
Tak zdażyło się chciwym Kani, Bandzie i Stani, którzy w Wielki Piątek udali się po skarb w Borku. Znamy tę historię ze zbiorów J. Ondrusza.
Najpopularniejszą destynacją poszukiwaczy ukrytych bogactw wydaje się być właśnie Borek, ale proponujemy także próbować po wszystkich Ondraszkowych grotach i jamach, na Czantorii, na Girowej, a w sumie to wszędzie.
Bo cóż i robić lepszego? Myć okna? Piec babki?
Na wyprawę najlepiej wybrać się z duszą czystą i bez chciwości w sercu.
I najlepiej nie brać ze sobą dzieci, bo jak rzucimy się na skarby, a dzieci znikną nam z oczu, to mogą znaleźć się dopiero w kolejny Wielki Piątek. Tak w innej cieszyńskiej bajce zdarzyło się pewnej cieszyńskiej mamie.
Tak więc w drogę! Powodzenia!
*„Tak się u nas opowiado” Karol Daniel Kadłubiec, Bystrzyca 2022 (s.195)