
Podrywał Cię kiedyś utopiec/utopczonka? To się zdarza.
Nie każdy wie, że tustelańskie utopce z naszych podań są istotami, hm, powiedzmy, romantycznymi. I rodzinnymi.
Mamy kilka bajek o utopieckich kawalerach, którzy zalecali się do ludzkich dziewuch.
Utopcowy kawaler może być miły, czarujący, może mieć intencje ze wszech miar poważne i myśleć o ożenku z ludzką córką.
Niestety, aby małżeństwo zostało zawarte i skonsumowane, dziewuchę trzeba, no wiecie…
Utopić.
A potem, jak mniemam, staje się taka panna panią utopcową.
Mamy bajkę, w której pewną Madlynkę przed tragicznym związkiem z utopcem chroni magiczne ziele wplecione w jej włosy przez matkę. Mamy opowieść inną, w której córki utopcowi odmawia pewien młynarz, a wściekły utopiec w zemście niszczy mu do szczętu cały młyn.
Mamy też historię odwrotną: w Olbrachcicach utopcowa córka chodziła na potańcówki, gdzie ze wzajemnością zakochała się w pewnym chłopaku. Niestety, gdy tylko raz została z nim dłużej, to równo o północy zamienia się z atrakcyjnej dziewczyny w szpatną staruchę. Chłopak ponoć i tak z nią się ożenił. A co było dalej? No właśnie, tam historia tajemniczo się urywa.
Postanowiłem więc dokończyć ją w książce “Bajki Księstwa Cieszyńskiego”. Owa dokończona historia stała się z miejsca ulubioną bajką mojej córki.
W każdym razie, Drodzy: w te Walentyki zaoszczędźcie sobie kłopotów i upewnijcie się, że osoba, z którą jesteście na randce nie zostawia za sobą podejrzanych mokrych plam, a w kieszeniach nie podskakują jej okonie.
Miłości!