
Wszyscy znają legendę o Cieszyniance. Wielu wie, że nie może ona być w całości prawdą.
Ale czy jest stuprocentową bujdą?
Otóż wygląda na to, że niekonieczne.
– W czasie wojny trzydziestoletniej (nie szwedzkiego potopu!) Szwedzi zajęli Cieszyn. Po ich odwrocie uboga dziewczyna znalazła rannego młodego Szweda.
– Zaopiekowała się nim najlepiej jak mogła. Zakochali się w sobie, choć nie mówili tym samym językiem. Mimo starań dziewczyny szwedzki żołnierz zmarł.
– Na jego grobie rozsypała szwedzką ziemię, którą chłopak nosił w woreczku podarowanym mu przez jego matkę. Z tej to ziemi na mogile wiosną wyrosły małe, zielone kwiaty cieszynianki.
Zgadza się i wojna i zdobycie Cieszyna przez Szwedów.
Możliwe, że to w tamtym czasie cieszynianki pojawiły się w naszym regionie. Wcześniej nie były nigdzie wzmiankowane.
Nie zgadza natomiast to, że kwiatki wyrosły ze szwedzkiej ziemi. Cieszynianka w Szwecji nie występuje.
Występuje za to we Włoszech, Słowenii, Chorwacji i austriackich Alpach.
Czy żołnierze z tamtych stron brali udział w walkach o Cieszyn?
Oczywiście!
Dziewczyna nie rozumiała mowy młodego żołnierza. Skąd wiedziała, że jest on Szwedem?
Może po prostu coś pokręciła? A cała reszta może być prawdą.
Ile prawdy jest w legendzie? Nie dowiemy się nigdy.
Ale jest ona równie piękna, co cieszynianka.