
Ze śląskocieszyńskich magicznych podań najbardziej lubię te krótkie i proste, bezpertensjonalne i raczej pozbawione morałów.
Wspominałem o tym wiele razy: wiele z nich to żadne bojki do dziecek. To proste historie z życia, w które dawniej (choć wcale nie bardzo dawno) szczerze wierzono.
Na przykład pod Strumieniem raz było tak:
We plosie (głęboczynie) w rzece Wiśle mieszkał sobie utopiec. I raz zamienił się w kaczkę. Bo utopce czasem zamieniają się w różne rzeczy.
Wedle rzyki szeł chłapiec. Uwidzioł kaczke, chcioł jóm chycić a skoczył do wody.
I tak pod ofiaróm utopca.
Koniec i bomba, dziękuję za uwagę, nie łapcie dzikich kaczek, do widzynia.
(historia spisana przez ks. Oskara Zawiszę na początku XX wieku w Żabim Kraju)