
„Świnia ognista”: ze względu na swoją spektakularność, ziejąca ogniem maciora to jeden z bardziej znanych motywów z cieszyńskich bajek. Jeżeli nie rechoczesz na samą myśl o tym, jak goni ona chciwego chłopa, to sorry, isto nima żeś stela. W naszej wersji opieramy się głównie na (zapewne prawdziwej) historii toszonowickiego gospodarza ze zbioru „Cudowny Chleb” Józefa Ondrusza.

„Utopiec się przeprowadza”: Na Śląsku Cieszyńskim znanych jest wiele opowieści o przewózkach i przeprowadzkach naszych rodzimych utopców. We wszystkich powtarzają się pewne elementy, które tu dodane zostały do opowieści o utopcu z Tyrki, obecnym chociażby w zbiorze „Cudowny Chleb” Józefa Ondrusza.

“Muzykanci z Brennej” to oczywiście nasza, lokalna wersja słynnych „Muzykantów z Bremy”. Znana na Śląsku i w naszej jego części, występuje m. in w starych zborach Lucjana Malinowskiego i nowszych prof. K. D. Kadłubca. W tychże dzieje się ona w nieokreślonej lokalizacji, u nas została przeniesiona do Brennej. Bo i czemu by nie?

„Czarna Księżna, stolarz i ryba” to najbardziej eklektyczna bajka w książce.
Trzon historii, czyli chłop z rybą napotykający nieuczciwych strażników na drodze do księcia, to motyw obecny w naszych regionalnych opowieściach – pojawia się już w dziewiętnastowiecznych zbiorach Lucjana Malinowskiego. Raczej nie pochodzi on ze Śląska Cieszyńskiego; bajka zatytułowana „The Fisherman and the Gatekeeper” jest znana w świecie, a jej akcja zwykle dzieje się na Bliskim lub Dalekim Wschodzie, co może wskazywać na jej rzeczywiste pochodzenie. Według pewnych źródeł jest ona ludową opowieścią z miasta Yangon w Birmie. Jak owa opowieść przebyła tak daleką drogę? Nie wiadomo.
W regionalnych opowieściach chłop niósł rybę cieszyńskiemu księciu. W naszej wersji nieokreślony książę zmienia się w Czarną Księżną. Książka bez tej postaci byłaby niekompletna, a sama księżna pasuje tam, jako że znana była ze szczodrości i sprawiedliwości – przynajmniej według innej opowieści, w której wynagradza chłopu szkody wyrządzone przez dzika z książęcych lasów. Z kolei ryba, którą niesie stolorz była nietypowa we wszystkich wariantach bajki, jednak tylko u nas zyskuje złoty kolor, drugą głowę, wielojęzyczność i rzekomą moc spełniania życzeń. Odpowiedź Księżnej na rybią ofertę spełnienia życzeń zainspirował mój dziadek, Jan Myrmus, który swoją całą długą emeryturę przesiedział zadowolony przed domem obserwując ptaki, góry i drzewa. Na wszelkie sugestie wyjazdu gdziekolwiek odpowiadał: „Tóż podziwej sie iny jako tu je pieknie. Jo nima gópi, żeby kansikej jechać.”

„Sikora z Koszarzysk”. To lekko zmieniona, acz wierna uroczemu oryginałowi wersja opowiadania o pewnym „filucie” o tym samym nazwisku i z tej samej wsi. Według historii z „Cudownego Chleba” Józefa Ondrusza.

„Dzielny Szewczyk”. Mimo że większość życia przerobił w skoczowskiej kuźni, mój dziadek z zawodu był szewcem – być może dlatego historia dzielnego szewczyka była jego ulubioną bajką. Słyszeliśmy ją wiele razy i nie mogłem jej pominąć. Jest ona szeroko znana w Europie, a u nas była opowiadana w lokalnych wariantach i jest obecna m.in. w zbiorze prof. Kadłubca. Pojawiają się pewne spory i kontrowersje dotyczące ilości much zatłuczonych paskiem za jednym zamachem (7 czy 9?), oraz trzech wyzwań (zwłaszcza tego ostatniego). Aby pominąć mniej atrakcyjne lub zbyt brutalne warianty (np. olbrzym ginący po tym, jak rozcina sobie brzuch by wyjąć z niego knedliki), podkradłem wyzwanie-gwizdanie, które, w innej lokalnej bajce, pewnemu górolowi rzucił djobeł.

„Utopcowa córka”: w tej historii pozwoliłem sobie na pewną innowacyjność. Mianowicie: wiemy na pewno, że utopcowe córki musiały wracać do domu przed północą, i że za złamanie owego zakazu groziły im poważne konsekwencje. Wiemy, (m.in. ze zbioru prof. Kadłubca), że podobna sytuacja miała miejsce w Olbrachcicach i że po „stracie” córki tamtejsza rodzina utopców przeniosła się do Darkowa. W tamtej wersji nie poznajemy jednak dalszych losów utopczonki i jej wybranka. Jej powtórna przemiana w piękną dziewczynę i małżeństwo z Jonkiem zostało dopowiedziane przez mnie. Motywy te nie mają odpowiednika w lokalnym folklorze (najbliżej podobny znajdziemy w czeskiej operze „Rusałka” Antonína Dvořáka). Z drugiej strony mamy świadectwa mariaży młodych utopców z ludzkimi dziewczynami, przy których to, niestety, dojść musiało do niekonsensualnego utopienia przyszłej panny młodej. Wprowadzam więc, a co tam, motyw odwrotny: młody chłopak „odwadnia” swoją przyszłą małżonkę utopieckiego pochodzenia. I żyją sobie potem dobrze i mają śliczne dzieci. Ostatnie zdanie opowieści jest autorstwa mojej córki, której „Utopcowa Cera” przypadła do gustu najbardziej ze wszystkich bajek w tej książce.

„Ziarnko pszenicy” to miła i edukacyjna historia sprytnego i pracowitego chłopaka. Na podstawie „O pszynicznym zorku a jednym pachołku” ze „Tak sie u nas opowiado” prof. Kadłubca.