Skąd w Cieszynie legendy o polskiej husarii?

Ano, jasne – z przemarszu na Wiedeń w 1683. Prawda?

Tylko dlaczego właśnie o niej? Różne wojska latały się przez Śląsk Cieszyński jak tiry przez A4.

Tatarzy, Szwedzi, Polacy, Prusacy, Węgrzy, podówczas nasi Czesi i Austriacy… i jeszcze najemnicy różnej maści z szerokiego świata.

I nie były to zwykle przejazdy przyjemne. Kto owe wojska musiał zaopatrzyć? Wszyscy, a najlepiej chłopstwo. Czy ktoś pytał o zgodę? Czy ktoś za coś płacił?

Dlatego też miłych opowieści po tym nie zostało wiele.

A co było inaczej w Roku Pańskim 1683?

„Było to jedyne w epoce nowożytnej obce wojsko, które życzliwie witano w Księstwie Cieszyńskim, i pierwsze, które mówiło tym samym językiem, co większość mieszkańców. Zdawano sobie sprawę ze skali zagrożenia osmańskiego. Gdyby Wiedeń upadł, Szańce Jabłonkowskie nie powstrzymałyby najeźdźców” – pisze Michael Morys-Twarowski w swoich nowych „Dziejach Księstwa Cieszyńskiego”.*

I jeszcze za „Dziejami…”: aprowizacja działała dobrze (mniej grabieży), a żołnierze, nawet jak narozrabiali, to za wszystko płacili gotówką.

Wszystko jasne.

I jeszcze na koniec:

„Polscy żołnierze narzekali zwłaszcza na zbyt słabą wódkę, bo przywykli do mocniejszej”.*

Różnice kulturowe…

*„Dzieje Księstwa Cieszyńskiego”, Michael Morys-Twarowski, Wyd. Dobra Prowincja, Ustroń 202

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *